"Pan mój i Bóg mój"


Ulotny czas...
Zaczął się czerwiec. Ostatnie ślady zostawiłam tu w zimie, tuż przed Świętami, bo adwent ma w sobie to "coś", co mobilizuje mnie do spojrzenia głębiej i nabrania oddechu... 
ale... przecież ciągle na coś czekam... wciąż spoglądam w niebo i wołam Maranatha ;)
potrzebuję TEGO, który jest DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM...
dziś ewangelia opowiada o niezwykłym spotkaniu Tomasza ze Zmartwychwstałym Panem. 
o spotkaniu łamiącym niewiarę w drobny mak! 
o miłości przejmującej do szpiku kości... bez przesady! tak realnej i tak jedynej!
sprawdzam... 
gdzie jestem teraz ja... 
gdzie szukam i gdzie znajduję mojego Pana...
każdy dzień jest moim nowym wyjściem na spotkanie... 
moim nowym poszukiwaniem...
a On otwiera serce i czeka...      







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WDZIĘCZNOŚĆ

stare i nowe Mt 9,14-17

Ociężałe serce…