Posty

jak otrzymać nagrodę ? Mt 10, 34- 11,1

Obraz
Raz w tomboli wygrałam kolorowy ręcznik z kogutem i piórnik. Nie była to nagroda główna i właściwie nic wielkiego nie musiałam zrobić, żeby ją otrzymać... wyciągnęłam los... próbuję zrozumieć słowa Jezusa... brzmią jak lekcja... swego rodzaju bardzo poważnie brzmiące wytyczne na drogę do Królestwa... z wielkim ryzykiem utraty wszystkiego, co do tej pory dawało pewność  spokój i komfort...  Bycie uczniem oznacza gotowość zdobywania umiejętności... to nie loteria, to wezwanie do rozwoju i zmiany myślenia... do rezygnacji z siebie i bycia dla drugich...  bez podjęcia ryzyka nie będzie nagrody... wybrałam dziś kostkę z płomieniem, bo myślę, że ta Ewangelia jest o OGNIU...                

PODCHWYTLIWE PYTANIA *Łk 10,25-37

Obraz
Stało się swego czasu, że na swojej drodze spotkałam osobę, która zadawała pytania i komunikowała ze mną w sposób pełen manipulacji... bardzo podstępnie i  prowokacyjnie... Potrzebowałam czasu, aby zrozumieć, że coś jest nie tak... i że zostałam wystawiona jakiejś próbie, która miała zachwiać moje poczucie wartości...  To doświadczenie, choć było bardzo trudnie i bolesne, ostatecznie uświadomiło mi, że w życiu chodzi o bardzo proste i jasne zasady... i że jeśli według nich będę postępowała to nie muszę się obawiać o PRAWDĘ!  Odpowiedzi na jakiekolwiek pytania mają jeden klucz - MIŁOŚĆ!   proste! ale jednocześnie tak bardzo czasem trudne w podszytej strachem, egoizmem, podstępem, hipokryzją ludzkiej przebiegłości... Myślami jestem na drodze do Jerycha... przyglądam się dramatycznej scenie, o której mówi Jezus... pobity człowiek... mijający go ludzie i ich reakcje...  szukam siebie w tym wydarzeniu... może dziś chcę przez chwilkę być tym pobitym... tym, który...

Idźcie oto was posyłam … Łk 10, 1-10

Obraz
24 lata temu, 6 lipca złożyłam śluby zakonne w misyjnym zgromadzeniu. Od tego dnia odlicza się jubileusze... tak jakbym każdego roku pokonywała odcinek trasy w turnieju o... hmmm ? może o medal dla najlepszego nosiciela Bożego pokoju do wszystkich zakątków świata... i głosiciela Królestwa Bożego...  spoglądam za siebie w kontekście ewangelii o wysłaniu siedemdziesięciu dwóch... te słowa są jak instrukcja w jaki sposób zabrać się do wykonania zadania... zastanawiałam się, czy postępuję według tej instrukcji... przebiegłam pamięcią przez losowo wybrane sytuacje i podziękowałam Bogu za to, że wciąż żyję i mam się doskonale! Widziałam uciekającą przed wilkami owcę i kłęby kurzu, który strząsałam z moich kopytek po próbie rozdawania POKOJU... ale też odpoczywałam w miejscach przyjaznych- przyjęta z otwartością... chwaliłam Pana za każde uzdrowione serce i ciało... Stanęłam na brzegu angielskiego morza, które zazwyczaj jest błotniste... i uwielbiałam Tego, który mnie posłał za przebytą d...

stare i nowe Mt 9,14-17

Obraz
Pomyślałam dziś o przywiązaniu do starego sposobu myślenia...  o sytuacji kiedy zgadzając się na wzrost i przemianę, pozwalam Duchowi  Świętemu oczyszczać moje serce a On jest konsekwentny... czyni rzeczy nowe... otwiera przestrzeń w której nagle jest miejsce na coś czego nie znam... czasem odkrywam, że stoję przed wyzwaniem... i oto ogarnia mnie panika... bo znam tylko stare sposoby i rozwiązania... wciąż myślę, że są najlepsze... zadaję pytania jak uczniowie a Jezus wyjaśnia...  dobrze jest pytać!  ...i warto zaufać... skoczyć... pozwolić sobie na lot... chwilę niepewności, która skrywa w sobie tajemnicę wolności... fascynuje mnie dynamika życia duchowego... ludzkiego wzrastania...           

W domu za stołem Mt 9,9-13

Obraz
Inspiruje mnie Historia celnika Mateusza... zwłaszcza moment, kiedy Jezus zobaczył go i zasugerował pójście za sobą... dokąd poszli?... poszli do domu, usiąść za stołem... usiedli z całym Mateuszowym światem... bez specjalnych przygotowań niezwykłego przyjęcia... z rozmowami o życiu gdzieś na obrzeżach przyzwoitości... usiedli oko w oko z cierpieniem, bólem bezradnością... z szemraniem za plecami...  byli tam, gdzie to było najprawdziwsze... chcę dziś pozwolić sobie na takie spotkanie z Jezusem... w domu mojego serca u stołu, z tym co we mnie żyje i co we mnie umiera... z ulubioną herbatą w niewypolerowanej filiżance... za oknem kłócą się sroki i w oddali słychać rozpędzoną autostradę...  czeka mnie dzień z nowym wyzwaniem...        

"Pan mój i Bóg mój"

Obraz
Ulotny czas... Zaczął się czerwiec. Ostatnie ślady zostawiłam tu w zimie, tuż przed Świętami, bo adwent ma w sobie to "coś", co mobilizuje mnie do spojrzenia głębiej i nabrania oddechu...  ale... przecież ciągle na coś czekam... wciąż spoglądam w niebo i wołam Maranatha ;) potrzebuję TEGO, który jest DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM... dziś ewangelia opowiada o niezwykłym spotkaniu Tomasza ze Zmartwychwstałym Panem.  o spotkaniu łamiącym niewiarę w drobny mak!  o miłości przejmującej do szpiku kości... bez przesady! tak realnej i tak jedynej! sprawdzam...  gdzie jestem teraz ja...  gdzie szukam i gdzie znajduję mojego Pana... każdy dzień jest moim nowym wyjściem na spotkanie...  moim nowym poszukiwaniem... a On otwiera serce i czeka...      

skrajności

Obraz
   Fascynuje mnie tajemnica Bożego Narodzenia! Obraz światła, które przenika ciemność bardzo mnie przekonuje. Jest bliski temu, co każdego dnia doświadczam. Pośród różnorodnych sytuacji i wysiłku wkładanego w budowanie dobrego życia napotykam ogromne skrajności. Czasem usilnie poszukuję właściwej drogi i wypatruję GWIAZDY, która zaprowadzi mnie do PRAWDY. Otwieram dziś serce na niezwykłą historię o NARODZENIU BOGA... bo czuję, jak bardzo jest to moja historia... jak rodzi się On w mojej codzienności, w tych wszystkich rzeczywistościach, które wydają się być ciemnością... jak przynosi światło i rodzi się ŻYCIE... trwam w milczeniu i zachwycie nad tym CUDEM!!!!!